Konferencja Ułan Bator - dzień pierwszy
Eskapady do Azji dzień czternasty
Pustynia! Pustynia...
Pekin, 5:15 rano. Kółeczka walizki terkocą po chodniku Dongsidajie. Zaspana pani, której jest bardzo wszystkojedno, otwiera kraty stacji metra, na które wtacza się jeden człowiek z wypachaną po brzegi walizką. Strażników jeszcze nie ma, no bo kogo mieli by przeszukiwać, skoro stacja jeszcze pusta. Całe szczęście, jedna maszyna działa cały czas i można kupić bilet. 2 Yuany. Bramki piknęły dziś po raz pierwszy i człowiek wraz ze swoją przepakowaną walizką przetoczył się na ruchome schody, które prowadzą go w kierunku peronu. Pociąg będzie dopiero za kwadrans.
Poranek miałem nerwowy. Trzeba było zdążyć na wszystkie połączenia bez żadnego poślizgu. Metro linia 5, przesiadka do linii 2, przesiadka do Ekspresu i o godzinie 6:30 jestem na Terminalu 3 lotniska Beijing. Check-in, spacer na wewnątrzlotniskowy pociąg, przejażdżka pod T3-E. Tam security check, przetrzepanie plecaka, po czym strefa bezcłowa. Jest 7:20. Czekając na samolot spotkałem Australijczyka oraz Tajwańczyka, którzy próbowali wymienić dolary na yuany, żeby sobie kupić soczek. Kantor brał opłatę manipulacyjną 10 dolarów, więc nijak by się to nie opłacało. Jako że miałem za dużo yuanów, zabawilismy się z prywatny kantor i wymienilismy walutą, a przez to nawiązała się przyjemna dyskusja, która zabiła nadwyżkę czasu.
Kolejka do mojego samolotu wyróżniała się na tle innych. Stężenie tub z plakatami na metr kwadratowy było zbyt duże jak na grupę ludzi jadących na zwykłe wakacje. W kolejce do wejścia poznałem się z paroma przyszłymi uczestnikami konferencji, nieco pogadaliśmy i prędko znaleźliśmy się na pokładzie samolotu Air China. Podróż była bardzo przyjemna (dali jeść), a widoki niesamowite. Lecę nad pustynią Gobi. To nie zdarza się często (jeszcze). Po niespełna dwóch godzinach samolot rozpoczął podchodzenie do lądowania. Mongolia.
Witamy w Ułan Bator! Zostaliśmy przejęci przez studentów uniwersytetu organizującego konferencję, którzy załatwili nam taksówki pod hotel. Samochody tutaj jeżdżą po prawej stronie, ale na położenie kierownicy nie ma reguły. Niektóre auta mają kierownicę po lewej, a niektóre po prawej stronie. Na siedzeniach dywaniki. Dojechalismy do mojego hotelu Zaluuchuud (caluciud), zapłaciłem za pokój, a hotelowy boy wziął moje walizki mówiąc: "ja to wezmę!". No i fajnie. Lokalny chłopak przyjechał na wakacje do rodziny, ale w ciągu roku studiuje w Krakowie na AGH geologię (jest na V roku). Następna godzina to był mały młyn z pokojami, przebukowanie, zwalnianie, rezerwacja i stanęło na tym, że siedzę oto w pokoju 404 z Mariuszem. Wieleśmy się nie zastanawiali i poszliśmy na miasto poszukać czegoś do zjedzenia. Obiad był na tyle sycący (baranina w ilościach wielkich), że wybraliśmy się na dłuuugi spacer po mieście.
Miasto stoi na pustyni i jest otoczone niskimi górami. Pustynia, gery (jurty), kilka wieżowców, rozleeegłe slumsy. Ułan Bator. Trafiliśmy spacerem do świątyni Gandan. Czekał tam na nas 26-metrowy posąg Buddy. Spacer wyjaśnił jedno: to jest Azja i tu jeździ się i chodzi po ulicy jak w Azji. Może nie jest tak jak w Pekinie, ale wciąż Azja. Udało się dostać z powrotem do hotelu i tu odpoczywamy.